Info

Suma podjazdów to 26993 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2013, Styczeń1 - 3
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 8
- 2012, Sierpień5 - 0
- 2012, Lipiec3 - 0
- 2012, Czerwiec3 - 0
- 2012, Maj5 - 0
- 2012, Marzec1 - 0
- 2011, Czerwiec1 - 2
- 2006, Sierpień1 - 0
- 2000, Maj2 - 1
- DST 163.53km
- Czas 07:50
- VAVG 20.88km/h
- VMAX 68.60km/h
- HRavg 143 ( 73%)
- Kalorie 5023kcal
- Podjazdy 2920m
- Sprzęt Szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa roku
Wtorek, 25 września 2012 · dodano: 27.09.2012 | Komentarze 4
W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Pogoda zapowiadała się całkiem dobra. Pobudka o 5:30, szybkie śniadanie, ubranie kilku warstw i rowerem na stację PKP Wałbrzych Główny, skąd o 6:25 udałem się naszą drogą koleją do Jeleniej Góry. Jakże byłem zaskoczony, gdy okazało się, że od mojej ostatniej podróży do "Jelonki", pociąg jedzie około 20 minut szybciej. Tak więc o 7:30 już pedałowałem ulicami Jeleniej Góry mając przed oczami główny masyw Karkonoszy, na którym miałem się dziś zameldować trzykrotnie. Poranek był zimny, tak więc przydały się długie rękawiczki i czapka pod kaskiem. Szybko przejechałem przez Cieplice i Sobieszów, i już o 8:10 rozpocząłem pierwszą tego dnia wspinaczkę przez Zachełmie i Przesiekę na Przełęcz Karkonoską. Od razu zrobiło mi się cieplej. Podjazd zaczynałem z wysokości około 350m a wjechać musiałem na 1198m). Do wyjazdu z Przesieki podjazd jest całkiem przyjemny, ale tuż za Ośrodkiem Chybotek rozpoczyna się walka. Dobrze że mam 3-rzędową korbę, bo bez małej nie dałbym rady. Po bardzo stromym odcinku robi się lżej (około8-10%), a na 1,5km przed szczytem znów robi się nieprawdopodobnie stromo (do 27%). Ratowałem się jazdą zygzakiem. Na Przełęczy Karkonoskiej zameldowałem się o 9:20, zrobiłem zdjęcia, zjadłem batona i ruszyłem wspaniałym asfaltem u naszych południowych sąsiadów. 25km zjazdu do Vrchlabi przez Spindlerovy Mlyn, wzdłuż Łaby - teoretycznie wspaniała sprawa - ale przeraźliwie zmarzłem, a na dodatek musiałem bardzo uważać, bo droga była mokra, a moje opony to już slicki, więc po kilku uślizgach zdecydowałem, że będę zjeżdżał bardzo asekuracyjnie. Przez ten chłód tylko zerknąłem na jezioro zaporowe na Łabie. Z Vrchlabi kierowałem się na wschód drogą do Trutnova.
W miejscowości Cerny Dul czekał na mnie kolejny, około 8km podjazd i niespodzianka na końcu. Widziałem znaki ostrzegające, że droga jest zamknięta, ale postanowiłem zaryzykować i spróbować się przebić do Janskich Łaźni. Na końcu podjazdu okazało się że wymieniają nawierzchnię i musiałem przedzierać się poboczami pomiędzy walcami i robotnikami. W końcu pozwolono mi na dalszą jazdę i szybko zjechałem do Svobody nad Upą. To tu rozpocząłem kolejną wspinaczkę na szczyt Karkonoszy. Na stacji paliw w Pecu zjadłem batona, uzupełniłem wodę i po chwili znalazłem się na asfalcie prowadzącym do schroniska Vyrovka. Ciężko opisać to słowami, bo podjazd jest koszmarny. Męczyłem się niemiłosiernie. W nogach miałem już prawie 90km, więc co pareset metrów musiałem odpoczywać. Musiałem szukać do tego celu odpowiedniego miejsca, bo było tak stromo, że już nie dało się ruszyć. W końcu dotarłem pod Vyrovkę. Droga od schroniska do przełęczy Modre Sedlo, z którego widać Śnieżkę słynie z niezwykłego uroku (szosa w stylu alpejskim lub pirenejskim w Karkonoszach). Niestety cały czas prowadzi w górę. Kiedyś droga ta była zamknięta dla rowerów; teraz przeciwnie, jest nawet oznakowana cyklotrasa. Na przełęczy (1508m - najwyżej w życiu na rowerze) obok kapliczki, chwilę podziwiałem widoki, zrobiłem parę zdjęć i z powodu chłodu i wiatru zacząłem zjazd tą samą drogą do Peca. Niestety po chwili okazało się, że nie jestem typem Kamikadze i połowę drogi prowadziłem ze względu na przegrzewające się obręcze. Po puszczeniu hamulców natychmiast na liczniku miałem około 65km/h, co było dla mnie stanowczo za dużą prędkością na tego typu zjeździe.
W miejscowości Velka Upa skręciłem w kierunku granicy polsko-czeskiej na Przełęczy Okraj (1046m - 3 raz tego dnia przekroczyłem 1000m npm). Około 10km podjazdu dłużyło mi się strasznie, tymbardziej, że miałem już w nogach prawie 120km całkiem sporych gór. Droga z przełęczy przez Kamienną Górę, Czarny Bór i Boguszów była już koszmarem. Nie dość, że niezbyt za nią przepadam, to jeszcze byłem piekielnie zmęczony. W końcu o 16:30 pojawiłem się pod domem. I tu przegrałem z najtrudniejszą, jak się okazało, górą... z moimi ukochanymi 90 schodami, które wywołały w moich udach bolesne skurcze.
Mimo cierpienia i bólu, dużo było też radości i uśmiechu, dlatego warto było wybrać się na tą wycieczkę. Trasa rekordowa w wielu wymiarach: najdłuższa w życiu, najtrudniejsza w życiu, największa wysokość zdobyta na rowerze i zdobyte 2 najtrudniejsze asfalty w Polsce i Czechach.
Ale następnym razem oba podjazdy będą zdobywane osobno!
Poniżej linki do swoistej encyklopedii podjazdów, czyli Rowerowej Bazy Podjazdów Pana Michała Książkiewicza:
http://www.genetyk.com/podjazdy/karkonoska1.html
http://www.genetyk.com/podjazdy/modre1.html
Mapa i profil trasy:
Komentarze
Skorzystam z Twej stronki, odnośnie pogody.